Poznawaliśmy dzisiaj kilka kompleksów świątyń oraz pałaców królewskich. Wszystkie one składają się nie z jednego budynku tak jak w Europie jakiś zamek lub katedra ale z bardzo wielu budynków.
Są one tak wzajemnie rozmieszczone , że za każdym narożnikiem odkrywamy nową perspektywę lub "krajobraz" a zawsze są one zachwycające.
Na pierwszy rzut oka podobne ale p przyjrzeniu się i w szczegółach inne. Oczywiście wszystkie te budowle mają swoją historię, znaczenie i symbolikę. Nawet nie próbowałem ich zapamiętać bo najpierw powinienem przypomnieć sobie historię Polski. W każdym razie mają one historię sięgającą 16 wieku, kiedy jeden z królów przeniósł stolicę do Bangkoku (wtedy zaczął się jego rozwój) uciekając przed agresją Birmy.
Jutro właśnie jedziemy do starej stolicy Tajlandii, na północ. Król Tajlandii ma 85 lat, koronowano go w wieku 19 lat. Trochę już rządzi. Tajowie go lubią poważają a właściwie kochają, co widać było nawet w tym jak Sue go opisywała. Polityka króla - Rama IX - jest chyba niegłupia. Uniknął kolonizacji kraju a w czasie II WŚ zniszczenia kraju przez Japończyków. Przed kolonizacją wybronił się oddając skrawek na północy Francuzom (Francuskie Indochiny objęły Wietnam, Laos, Kambodżę - wszędzie tam do dziś można się dogadać po francusku - a gdzie nie można) a na południu skrawek Brytyjczykom. Reszta kraju pozostała nietknięta i nigdy nie była kolonią.
Tajlandia - znaczy "kraj wolnych ludzi".
Obserwując dziś miasto, stwierdzam, że jest to miasto (albo kraj) "dwóch prędkości. A może trzech.
Równocześnie i to bardzo blisko siebie współistnieją miejsca z dwóch skrajnych światów. Oba podążają swoim rytmem i nie kolidują ze sobą. Są tu miejsca, które co wrażliwszego mogą w pierwszej chwili odrzucić swoim wygląąądem, zapachem i higieną i miejsca dorównujące zachodnim światowym stolicom. 90% Tajów to buddyści. Wierzą w reinkarnację. Będziesz dobry - odrodzisz się dobry, zamożniejszy.
Wat Phra
Te "wieżyczki, które widać powyżej to są grobowce, gdzie zamożniejsi Tajowie chowają prochy zmarłych. U podstawy takiego grobowca jest " luka " z wmurowanym luźno kamieniem, który po wyjęciu umożliwia wstawienie kolejnej urny z prochami. Widać ten wbudowany kamień u podstawy grobowca po prawej .
Ania w lustrze 😄. I'm just kidding. Ania w drzwiach 😺
Odpadam. Jest 1 w nocy a rano wycieczka do Ayutthaji. Idę spać choć opisałem ledwo pierwszą połowę dnia. To be continued .
Czwartek 21 sierpnia. Kończę dzień wczorajszy.
Po południu Sue zabrała nas na wycieczkę kanałami po starej, zachodniej w stosunku do rzeki przecinającej Bangkok dzielnicy. Wzdłuż kanałów zbudowane są niezliczone domy na palach, wiele w straszliwym stanie, niektóre jak by miały się za chwile zwalić do wody, otoczenie brudne, zaśmieconej, zagracone. Niektóre z tych "domów" wyglądają jak obraz nędzy i rozpaczy. Nawet nie chcę myśleć o "faunie w tej wodzie. Prawdopodobnie mieszkańcy tych domostw żyją w warunkach jak sprzed stu laty.. No, czasem było widać motor albo auto.
Taką właśnie " long boat" pływaliśmy po kanałach. Co ciekawe to listonosz też pływa taką tylko mniejszą łodzią i wrzuca listy do skrzynek na pomostach. Mail Box widać 2 zdjęcia powyżej.
Kolejne świątynie, nazw nie jestem w stanie spamiętać. W każdym razie wspinaliśmy się na nią po bbbbbardzo stromych schodach. Schodzenie jak zawsze gorsze.
Schodzenie w dół po bardzo wysokich stopniach było wyzwaniem.
Wspomniane przeze mnie "oltarzyki" to są prawidłowo nazywając tzw. Domki duchów. Są małe, malutkie i b. duże. Spotkać je można absolutnie wszędzie, na prywatnych posesjach, przy sklepach, na reprezentacyjnym placu, na stacji benzynowej. Służą do modlitwy o szczęście. Tajowie zapalają na nich kadzidełka, świeczki, przynoszą dary w postaci jedzenia, napojów i kwiatów. Można kupić gotowe zestawy takich "prezentów" w tym zafoliowane owoce na tackach. Niezwykle dziwnie wyglądają dary w postaci napojów - na oltarzykach stoją np. małe butelki z Colą lub Fantą.
I na dodatek otwarte i ze słomką :)). Żeby duchy nie musiały się męczyć otwieraniem.
Na zdjęciu poniżej widać pod kwiatami takie zestawy owocowo-warzywne.
Jedzonko dla dobrych duchów.
Nie ma jej tylko w North Korea. Dwie strony medalu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz