Poniżej Ko Samui - kształtem przypomina mi trochę Półwysep Iberyjski
Tajlandia 2014
piątek, 12 września 2014
Na Ko Samui
Droga z Ao Nang na wyspę Ko Samui wymaga podróży samochodem od wybrzeża (Morze Andamańskie) do wybrzeża (Zatoka Tajlandzka - a ta jest częścią Morza Południowochińskiego) do przystani promowej Donsak a następnie około półtoragodzinnej przeprawy morzem.
poniedziałek, 25 sierpnia 2014
Ao Nang. (Krabi)
Takie trochę polskie Mielno ale w egzotycznym wydaniu. Masa knajpek, sklepików, masaży i wszelkich ofert turystycznych atrakcji jak rafting, canoeing, ATV, słonie itd. - w bliższej lub dalszej odległości.
No i oczywiście bogata oferta wycieczek na liczne cudowne widokowo wyspy na Morzu Andamańskim.
Nasz hotel - Krabi Heritage - średniej klasy, przyzwoity, pokoje dobrze urządzone, czyste. Ponieważ byliśmy we trójkę a hotel ma tylko 2 osobowe pokoje, dali nam 2 dwójki połączone drzwiami. W sumie całkiem niezły apartament nam się z tego zrobił, z dwiema łazienkami. A wystarczyłby tak naprawdę jeden pokój bo łóżko było king size.
"Main street" w Ao Nang.
Jedną taką wycieczkę calodniową już odbyliśmy - na Phi Phi ( prawidłowa wymowa - pi pi ) i kilka innych pobliskich wysepek jak np. Bamboo Island - piękna malutka okrągła wysepka, z b. szeroką plażą otaczającą brzeg szerokim półksiężycem.
Bamboo Island - okrągła, mała -ok. 1 km średnicy, płaska wysepka, na około 1/2 obwodu ma plażę. Większość innych wysp jest wysoka, skalista a plaże obecne są tylko w niektórych miejscach, zwłaszcza w zatoczkach.
Poniżej wypływamy do Maya Bay, pięknej, ukrytej zatoczki na małej Phi Phi. Miejsce to jak i wiele innych w Tajlandii jest Mekką dla wspinaczy skałkowych z całego świata.
Mała PhiPhi z Zatoką Maya. Wyspa niezamieszkana. Funkcjonuje tylko parę godzin dziennie - skromny barek i restroom. Wieczorem pustoszeje, wszyscy opuszczają wyspę.
Mała Phi Phi z Maya Bay |
Phi Phi - piękna wysepka. Ma taką budowę, że pas wąski, niewiele wzniesiony nad poziom morza pasek terenu ( z plażą po obu stronach) łączy dwie duże górzyste części, z których jedna jest tak dzika i stroma, że niezabudowana. Na drugieg części gorzystej leży kilka resortów. łodzie i siateczki przybijają do tego piaszczystego łącznika. Dużo tu jeszcze prowizorki. Trzeba pamiętać, że Tajlandia pomimo paru rzeczy w jakich przewyższają nas ( miedzy innymi sieć dobrych dróg) to jednak jest kraj trzeciego świata. Pomijając hotele czy resorty nie mają zamiłowania do porządku i że tak powiem uporządkowania. Jakby to powiedzieć stoją na innym końcu skali niż Niemcy. Pomimo tego, przynajmniej z punktu widzenia turysty, większość rzeczy funkcjonuje tu dobrze, bez zarzutu. Później wspomnę jeszcze o samych Tajach i ich charakterze ( będzie dobrze ).
Wracając do Phi Phi, trochę rozkopanych chodników, nierównych płytek, wiecznych prowizorek - ale to ma swój urok.
Teraz parę fotek z Phi Phi
Proszę się przyjrzeć - poniżej mamy mały szpitalika na Phi Phi co dumnie obwieszcza napis na dachu.
Ciekawe jest zdjęcie nr 2, które przedstawia wejście do szpitala.
Po lewej prócz zdjęcia króla, mały OŁTARZYK, po prawej BANKOMAT. Czyżby potencjalny pacjent musiał korzystać z obu...?
wpół zatopiony stateczek przy molo na Phi Phi |
Mała chińska turystka |
Phi Phi |
W drodze powrotnej z wysp do Ao Nang najedliśmy się "trochę" strachu. Nasz skipper też nie wyglądał na uszczęśliwionego. Niebo po stronie zachodniej pokryło się nisko leżącymi, ciemnymi chmurami - właściwie był to ostro odcięty wał po chmur, szybko zbliżający się do nas od zachodu. To był wyścig z czasem. Albo nasza łódź dotrze pierwsza do przystani albo ten front do nas.
Od podstawy czarnych chmur wyrastały stożki wirów, rozwijały się, poszerzaly i niektóre sięgały powierzchni morza porywając z biały pył. To się działo w odległości kilku kilometrów od nas.
Dwa silniki Hondy każdy po 250 km dawały z siebie wszystko. W końcu dały radę. Kiedy dotarliśmy do brzegu spadły pierwsze krople. Jeszcze 300 m do szosy, przez tropikalny lasek i będzie ok..
Ale w lasku już nas dorwał monsunami. Hektolitry cieplej wody na łeb i ciepły wiatr. To nawet jest przyjemne ale był strach o uszkodzenie aparatów fotograficznych i telefonów. W 30 sekund jesteś mokry do spodu.
Najlepiej mają młodzi backpakerzy. Tylko plecak zakryty wodoszczelnym workiem, japonki, szybkoscnace szorty i wszystko. No jeszcze dziewczyna. Lub chłopak.
A my objuczeni jak saharyjska karawana, z wszelkimi możliwymi przydasiami...włącznie z medykamentami podrecznymi- na głowę, ma słońce, na urazy, na biegunkę, na zaparcia i tak w nieskończoność.
Jeśli tu bedą literówki to przepraszam. Pisze na plaży, display na maksa a i tak ledwo co widzę.
Taka łodzią płyniemy
2 x 250 KM - Honda |
Lekkie zaniepokojenie |
teraz również skipper ma nietęgą minę |
już wszyscy ją mają |
Zaraz po zejściu z łodzi. Wszyscy startują do biegu na parking aby umknąć przed ulewą.
Niestety - po minucie front nas dopadł
w lekkim pośpiechu opuszczamy plażę - przystań |
Kolejny dzień był wolny - znaczy żadnych zaplanowanych i opłaconych wycieczek. Trudno jednak było leżeć na basenie w hotelu albo łazić po straganach cały dzień, więc zaproponowałem mały skok do Riley Beach, ok. 2 km na wschód od Ao Nang. Czytałem o niej w przewodniku jeszcze przed wyjazdem jako "must see" dla odwidzających tę okolicę.
Zatoka/plaża Riley jest izolowana od okolicy bo nie ma do niej drogi lądowej, ze względu na skalisty charakter. Jedyny dostęp jest od strony morza. Zbudowano tam 2-3 małe resorty i tochę budżetowych domków. Jest dróżką z straganami i 2-3 knajpki o lekko "dzikim" standardzie dobrze pasujące do "dzikiego charakteru zatoki"
Pogoda była niepewna wiec zabraliśmy pancho przeciw deszczowe na wszelki wypadek.
200 m od hotelu, na "promenadzie" w budce kupuje się bilety na long tail boats. Trzeba kupić w obie strony bo inaczej nie ma jak wrócić. Lodzie odpływają ok. 2 km od miejsca zakupu biletów i pasażerowie są dowożeni do przystani (użycie tego słowa jest tu wielkim nadużyciem ale brakuje mi zastępczego) malutkimi busikami ( te też nie mają odpowiednika w naszej rzeczywistości ).
Oczywiście żadnych pasów bezpieczeństwa
"Przystań"
Longtail boats mają potężne cztero- lub szesciocylindrowe silniki zawieszone zawiasowo.
Wał napędowy długości kilku metrów w rurowej osłonie, zakończony jest śrubą. Takie zawieszenie silnika (o dwóch stopniach swobody) umożliwia sterowanie i wynurzanie śruby z wody jak i zmianę stopnia jej zanurzenie.
Wcześniej zastanawiałem się po co taki system ale po kilku godzinach obserwacji dotarły do mnie plusy tego systemu. B. często spadek dna jest bardzo nieznaczny a są tu regularne pływy. Już kilkaset metrów od brzegu głębokość wody bywa tylko 50-60 cm a pomimo tego lodzie mające małe zanurzenie i śubę tuż pod powierzchnią wody mogą na takim akwenie płynąć.
Miejsce zawiasowo zawieszenia silnika jest tak dobrane, że ciężar silnika jest równowaźony przez ciężar wału, dlatego zanurzenie i wynurzanie śruby nie wymaga większego wysiłku.
Jeśli chodzi o standardy bezpieczeństwa to można oszaleć. Sternik siedzi tuż przy silniku, a paski klinowe i wentylator chłodnicy wirują sobie nieosłonięte pół metra od niego.
W drodze na Riley Beach
Riley Beach
koloryt i sceneria trudna do przecenienia |
Łódź przybyła do brzegu w miejscu, gdzie gdzie położony był dość fajny resort z basenem i osobnymi solidnymi domkami/bungalowami. Położenie piękne bo z dwóch stron otoczony wysokim, i porośniętymi tropikalną roślinnością skałami a od frontu plażą.
Radość nie trwała długo bo po kilkunastu minutach walnął monsun. Cieplutki. Widowisko warte zobaczenia i doświadczenia go na własnej skórze. Przeczekaliśmy go w resortowego restauracji. Chociaż był to teren prywatny, nikt z obsługi nas nie "wyrzucił".
Idzie...
monsunowy deszcz - ciepły, intensywny, krótki |
Film
Tu przeczekaliśmy
Po 20 minutach ulewa minęła i ruszyliśmy plażą dalej docierając do knapki/barku przy plaży, gdzie przy drinku przeczekaliśmy kolejny szkwał.
Anię to troszkę zaczęło przytłaczać :((
Po paru minutach znów było OK.
I żeby się nie nudziło - droga powrotna
I na piechotkę przez Ao Nang, do hotelu. Jak się okazało przewóz był darmowy tylko w jedną stronę - z punktu zakupu biletów do przystani (ok. 2 kilometrów). Z powrotem już "radź sobie sam" czyli na piechotę lub taxi. Wybraliśmy na piechotę... dla celów poznawczych
Ao Nang |
I co ? Przed dojściem do hotelu rzut oka wzdłuż plaży na zachód....
Plaża w Ao Nang |
I na wschód...
Następny post, przedstawi drogę do Ko Samui. Najpierw samochodem ok. 250 km do przystani promowej
Subskrybuj:
Posty (Atom)